Wieczór z… trenerem Andreą Anastasim: „Uwielbiam polskich kibiców!”
Trener VERVY Warszawa ORLEN Paliwa – Andrea Anastasi – nie próżnuje. Choć przebywa obecnie w swoim domu we Włoszech, cały czas pracuje: buduje skład na nowy sezon i obmyśla plan przygotowań do rozgrywek. Ciepły, majowy wieczór postanowił jednak spędzić z kibicami.
Andrea Anastasi na klubowym Instagramie w ramach akcji #wdomualezverva odpowiadał na pytania fanów. Dlaczego jeszcze nie nauczył się polskiego? Gdzie w Warszawie można zjeść najlepszą włoską pizzę? Co wkurza go w Polakach? Mamy dla Was zapis Q&A (questions and answers, czyli pytania i odpowiedzi) ze szkoleniowcem. Zachęcamy do lektury.
Jak się Panu pracuje z VERVĄ?
Jak już wszyscy zapewne wiedzą, uwielbiam pracować w Polsce. W VERVIE Warszawa ORLEN Paliwa czuję się świetnie. Podoba mi się Wasza stolica i jej atmosfera. A mój zespół jest naprawdę waleczny. Nie mogę oczywiście nie wspomnieć o kibicach, którzy są wspaniali i jeżdżą za nami po całej Polsce. To bardzo, bardzo miłe.
Ile zna Pan języków i kiedy nauczy się Pan polskiego?
Znam trzy języki: włoski, angielski i hiszpański. Po polsku trochę rozumiem, ale Wasz język jest dla mnie zbyt trudny. Poza tym… jestem trochę za leniwy, żeby się go nauczyć (uśmiech).
Które przekleństwa są bardziej ekspresyjne: włoskie czy polskie?
Nie mam pojęcia! (śmiech)
Jakie są Pana ulubione włoskie i polskie potrawy?
Moje ulubione włoskie jedzenie? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka prosta. Najbardziej lubię chyba pastę, na przykład carbonarę, i pizzę. Pizzy nie jem jednak zbyt często, bo jest dość ciężka. Hmm… Tak, carbonara to moje ulubione danie.
Jeśli zaś chodzi o potrawy polskie, uwielbiam Wasze zupy. Kocham też wszelkie mięsa.
Gdzie w Warszawie można zjeść najlepszą pizzę?
Kiedy chcę zjeść najlepszą włoską pizzę, idę do mojego przyjaciela Roberto – do jego restauracji Casa Italia na Starym Mieście. Uwielbiam to miejsce, jego klimat i oczywiście serwowane tam jedzenie. Polecam wszystkim!
Czy ma Pan swoje ulubione miejsca w Warszawie i Trójmieście?
W Warszawie najbardziej lubię odwiedzać Łazienki i Stare Miasto. Bardzo podobają mi się też spacery nad Wisłą. A w Trójmieście moim ulubionym miejscem jest molo w Orłowie. Uwielbiam również Sopot, bo mieszkałem tam przez kilka lat.
Co Pan sądzi o polskich kibicach?
Uwielbiam polskich kibiców i bardzo szanuję za to, jak dopingują swoje drużyny. W minionym sezonie fani kilka razy mnie zaskoczyli. Na przykład w Suwałkach po meczu ligowym dostałem prezent od miejscowych kibiców, choć ich zespół przegrał z moim. To było bardzo miłe.
Niesamowite jest to, jak Polacy kochają siatkówkę. Mogę teraz doświadczać tego w Warszawie. Fani VERVY są wspaniali.
Drużyna na nowy sezon jest już w pełni skompletowana czy szuka Pan jeszcze „perełek”?
Mamy jeszcze wolne miejsca, bo próbujemy podjąć jak najlepsze decyzje i zakontraktować jak najlepszych graczy na każdą pozycję, ale skład jest prawie zamknięty. W tym okienku praca nad transferami, ze względu na sytuację ekonomiczną klubów związaną z koronawirusem, była bardzo trudna. Na szczęście dzięki naszym sponsorom możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Pana ulubiony tenisista?
To proste pytanie. Moim ulubionym tenisistą jest Roger Federer. Cenię też jednak Rafaela Nadala i Novaka Djokovicia. W przeszłości zaś bardzo kibicowałem Pete’owi Samprasowi i Johnowi McEnroe’owi, którzy grali bardzo widowiskowo.
Co wkurza Pana w Polakach?
Nic! Polacy są niesamowici. Świetnie się wśród Was czuję.
Jakie jest Pana najlepsze wspomnienie z minionego sezonu?
Udział w meczu o Superpuchar. Wszyscy wiedzą, jakie wówczas mieliśmy problemy. Do Gliwic pojechaliśmy więc bez żadnych oczekiwań, niepewni przyszłości. Przetrwaliśmy ten trudny okres, dzięki czemu mogliśmy później przez cały sezon cieszyć kibiców naszą dobrą grą.
Który z siatkarzy w VERVIE Warszawa ORLEN Paliwa najciężej pracuje i… dlaczego jest to Jakub Kowalczyk? (autorem pytania jest Jakub Kowalczyk)
Kropek, przyjacielu, bardzo za Tobą tęsknię! Brakuje mi całego zespołu. Nie mogę doczekać się momentu, w którym wrócimy do treningów. I oczywiście potwierdzam: Kuba pracuje bardzo ciężko (uśmiech).
Z kim chciałby Pan stworzyć duet, gdybyście mieli zagrać w siatkówkę plażową? I kogo najchętniej byście ograli?
Wiele lat temu grałem w plażówkę i bardzo to lubiłem. Mam w tej dyscyplinie nawet małe sukcesy, m.in. medal z 1988 roku wywalczony w duecie z Roberto Masciarellim. Ale jak mógłbym wybierać teraz swojego plażowego partnera, postawiłbym na Andreę Gardiniego. To mój przyjaciel, znamy się jak łyse konie. Z pewnością świetnie poradzilibyśmy sobie w bloku i na kontrach. A przeciwko komu chciałbym zagrać? Odpowiedź może być tylko jedna: przeciwko najlepszym na świecie Karchowi Kiraly’emu i Steve’owi Timmonsowi.
Którą pracę Pan woli: trenera klubowego czy trenera reprezentacji?
Zawsze powtarzałem, że szczytem aspiracji jest dla mnie prowadzenie reprezentacji. Miałem szczęście, bo pracowałem w swoim życiu z kilkoma drużynami narodowymi. Byłem trenerem Włochów, Hiszpanów, Belgów i oczywiście Polaków. Potem, gdy zacząłem trenować zespoły klubowe w Polsce, najpierw w Gdańsku, a teraz w Warszawie, zachwyciłem się taką pracą. Codzienne, regularne treningi przez kilka miesięcy w sezonie to dużo czasu na przygotowanie zawodników. Kiedy patrzysz na postępy, jakie siatkarze czynią przez ten czas, czujesz ogromną satysfakcję.
Czy rozważał Pan kiedykolwiek pracę z żeńską drużyną?
Nigdy nie myślałem o trenowaniu kobiet. Nie wiem czemu, bo lubię damską siatkówkę i śledzę rozgrywki pań. Jednak w pracy trenera w pewnym momencie trzeba dokonać wyboru. Ja postawiłem na pracę z mężczyznami i nie żałuję.